"Dzika droga. Jak odnalazłam siebie" Sheryl Strayed

Tytuł: "Dzika droga. Jak odnalazłam siebie"
Autor: Sheryl Strayed
Liczba stron: 480
Wydawnictwo: Znak Literanova
Okładka: miękka
Wymiary: 14,4x20,5


Najpierw obejrzałam film i to bez napisów, bo nigdzie nie mogłam ich znaleźć, a z moim angielskim to tak różnie bywa. Teraz sięgnęłam po książkę. Powód, w przeciwieństwie do wszystkich innych przeczytanych przeze mnie książek, miałam tym razem bardzo osobisty, dlatego też pozwolę go zachować dla siebie.

Cheryl Strayed, czyli Sheryl Zagubiona kiedyś nosiła inne nazwisko. Niestety życie przywiodło ją do momentu, w którym dziewczyna postanowiła wyruszyć w niezwykłą podróż, by na nowo odnaleźć siebie. Cztery lata po śmierci matki stanęła na Pacific Crest Trail (PCT) - szlaku liczącym sobie 4265 km i ciągnącym się przez trzy amerykańskie stany z południa na północ: Kalifornię, Oregon i Waszyngton. Podczas trwającej trzy miesiące pieszej samotnej wędrówki Cheryl przeszła ponad 1700 km i odmieniła swoje życie. Miała wtedy prawie 27 lat, czyli tyle ile i ja skończę za kilka dni.

Pochodziła z biednej rodziny bez ojca. Miała za to kochającą matkę, dwójkę rodzeństwa i młodo wyszła za mąż z miłości. Nie była nieszczęśliwa, lecz po niespodziewanej śmierci mamy jej życie się rozpadło. Dosłownie. Rodzina się rozproszyła, a pogubiona Cheryl wpadła w wir przygodnego seksu i narkotyków, co przypieczętowało koniec jej małżeństwa. Cierpienie było ogromne i przytłaczające, oplatało naszą bohaterkę z każdej strony, niczym dziki gąszcz. Dziewczyna wiedziała, że musi się z niego wyswobodzić, znaleźć drogę, która ponownie zaprowadzi ją w kierunku słońca. Tą drogą okazał się PCT.

"Dzika droga" jest książką wyjątkową ze względu na opowiedzianą w niej historię będącą walką z samym sobą i swoimi słabościami, czyli najcięższą walką jaką człowiek toczy w swoim życiu. Powtarzane w kółko "nie boję się" było mantrą naszej bohaterki, która bez względu na przeciwności losu ciągle wracała na szlak i parła na przód w poszukiwaniu odpowiedzi i ukojenia.

Opowieść Sheryl jest naprawdę inspirująca i podnosząca na duchu. Pokazuje, że chociaż życie zawsze weryfikuje nasze wyobrażenia, to jednak daje od siebie znacznie więcej, niż możemy sobie wyobrazić. Pomimo, że bohaterka okazała się do wyprawy zupełnie nieprzygotowana, to jednak ukończyła swą wędrówkę, gdy inni, zdawałoby się bardziej zaprawieni w boju rezygnowali. Dodatkowo nawiązała niezwykłe przyjaźnie i odkryła w sobie zadziwiający hart ducha i ogromną siłę. I doskonale rozumiałam ją, gdy pod koniec swego marszu nie dowierzała, że to już i za chwilę wróci do "normalnego" życia. W międzyczasie  tą normalnością stała się dla niej wędrówka i stan bycia "w drodze". Osobiście uwielbiam  to uczucie - zmierzania dokądś i nieważne, czy jadę nad morze, czy robię sobie tylko krótką wycieczkę rowerową. Po prostu cudownie działa na mnie wszelkiego rodzaju podróżowanie.

Jedyne co mogłabym tylko zarzucić tej książce, to że niestety nie powala na kolana literacko i to rozczarowuje, bo naprawdę z tej historii mogła powstać genialna powieść. Atutem za to jest jej szczerość, prawdziwość i prostota, dlatego uważam, że warto poświęcić jej swój czas.


Komentarze

  1. Moja ciocia ma tę książkę, może jej podbiorę kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam do siebie. Od dzisiaj konkurs - do wygrania "Ocalona" Alexandry Duncan :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz