Tytuł: "Dziecię Boże"
Autor: Cormac McCarthy
Liczba stron: 224
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Okładka: miękka
Wymiary: 12,5x20,0
"Prowadziła go zła gwiazda… Stał na rozstaju dróg, poza społeczeństwem, ponad prawem, ponad moralnością. Niekochany, niechciany. Mordował, przekroczył próg zła, odkrył w sobie bestię. Lester Ballard w peruce z wyschłego skalpu ludzkiego, ubrany w bieliznę należącą do swych ofiar. Lester Ballard, „dziecię boże, stworzone na wzór i podobieństwo twoje”. Powieść dla osób o mocnych nerwach. Tylko dla dorosłych."
Długo nie mogłam się zebrać w sobie, żeby napisać coś o tej książce, a to z tego względu, że naprawdę napawała mnie obrzydzeniem. Lester Ballard - owo tytułowe "Dziecię Boże" to chyba najbardziej spaczony i zdegenerowany bohater literacki z jakim kiedykolwiek przyszło mi się spotkać. Chociaż przychodzi mi jeszcze do głowy bohater "Lolity" Nabokova, ale to jednak trochę inna kategoria. Tutaj mamy do czynienia z mordercą i to takim, który naprawdę bije na głowę wszystkich, których do tej pory znałam. Wiem, powtarzam się, ale to dla mnie naprawdę coś nowego.
Książka jest niewielka objętościowo i zawiera krótkie rozdziały przez co przyswaja się ją szybko. Ta lekkość czytania jednak wyraźnie kontrastuje z jej treścią, która co tu dużo mówić, momentami była dla mnie niestrawna. Wszystkie okropności i dewiacje autor przedstawia nam z wręcz sterylną obojętnością ze strony głównego bohatera. Przynajmniej ja to tak odebrałam. Zupełnie jakby wszystkie emocje zostawił szeryfowi i mieszkańcom miasteczka, którzy jako jedyni zdają się posiadać jakąś wewnętrzną moralność i poczucie sprawiedliwości. Trzeba autorowi oddać, że taki zabieg nie może nie wzbudzić w czytelniku różnorakich uczuć i emocji. Mnie na przykład bulwersował i zniesmaczał. Jeśli taki był cel tej powieści, to został osiągnięty z nawiązką...
Cormaca poznałam już w jego dość znanej powieści pt. "Droga", gdzie miał coś do powiedzenia i zrobił to w naprawdę niebanalny i intrygujący sposób. Jak na jej tle wypada dla mnie "Dziecię Boże"? Ano jak dziecko przy dorosłym. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby to była książka zła, przesiąknięta złem - owszem, ale zła w czytelniczym rozumieniu tego słowa - nie. I tutaj pojawia się problem w ocenie takiego dzieła, bo skoro niestrawne, to po co jadłam i to w całości? Co takiego tam dla siebie (o zgrozo!) znalazłam? Bo skoro czytałam, to musiało być tam coś, co przyciągnęło moją uwagę. Przede wszystkim była to chęć poznania końcowych losów głównego bohatera i to precyzyjnie ukierunkowana jako łaknienie pewnej moralnej oceny jego zachowań, oczekiwanie zadośćuczynienia ofiarom, dokonania sprawiedliwego osądu na oprawcy, a co za tym idzie wymierzenia kary za grzechy.
Oczywiście nie zdradzę Wam, czy moim oczekiwaniom stało się zadość. O książce powiem tylko tyle, że na pewno była dla mnie ciekawym doświadczeniem, ale takim, do którego nie chce się już raczej wracać.
Autor: Cormac McCarthy
Liczba stron: 224
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Okładka: miękka
Wymiary: 12,5x20,0
"Prowadziła go zła gwiazda… Stał na rozstaju dróg, poza społeczeństwem, ponad prawem, ponad moralnością. Niekochany, niechciany. Mordował, przekroczył próg zła, odkrył w sobie bestię. Lester Ballard w peruce z wyschłego skalpu ludzkiego, ubrany w bieliznę należącą do swych ofiar. Lester Ballard, „dziecię boże, stworzone na wzór i podobieństwo twoje”. Powieść dla osób o mocnych nerwach. Tylko dla dorosłych."
Długo nie mogłam się zebrać w sobie, żeby napisać coś o tej książce, a to z tego względu, że naprawdę napawała mnie obrzydzeniem. Lester Ballard - owo tytułowe "Dziecię Boże" to chyba najbardziej spaczony i zdegenerowany bohater literacki z jakim kiedykolwiek przyszło mi się spotkać. Chociaż przychodzi mi jeszcze do głowy bohater "Lolity" Nabokova, ale to jednak trochę inna kategoria. Tutaj mamy do czynienia z mordercą i to takim, który naprawdę bije na głowę wszystkich, których do tej pory znałam. Wiem, powtarzam się, ale to dla mnie naprawdę coś nowego.
Książka jest niewielka objętościowo i zawiera krótkie rozdziały przez co przyswaja się ją szybko. Ta lekkość czytania jednak wyraźnie kontrastuje z jej treścią, która co tu dużo mówić, momentami była dla mnie niestrawna. Wszystkie okropności i dewiacje autor przedstawia nam z wręcz sterylną obojętnością ze strony głównego bohatera. Przynajmniej ja to tak odebrałam. Zupełnie jakby wszystkie emocje zostawił szeryfowi i mieszkańcom miasteczka, którzy jako jedyni zdają się posiadać jakąś wewnętrzną moralność i poczucie sprawiedliwości. Trzeba autorowi oddać, że taki zabieg nie może nie wzbudzić w czytelniku różnorakich uczuć i emocji. Mnie na przykład bulwersował i zniesmaczał. Jeśli taki był cel tej powieści, to został osiągnięty z nawiązką...
Cormaca poznałam już w jego dość znanej powieści pt. "Droga", gdzie miał coś do powiedzenia i zrobił to w naprawdę niebanalny i intrygujący sposób. Jak na jej tle wypada dla mnie "Dziecię Boże"? Ano jak dziecko przy dorosłym. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby to była książka zła, przesiąknięta złem - owszem, ale zła w czytelniczym rozumieniu tego słowa - nie. I tutaj pojawia się problem w ocenie takiego dzieła, bo skoro niestrawne, to po co jadłam i to w całości? Co takiego tam dla siebie (o zgrozo!) znalazłam? Bo skoro czytałam, to musiało być tam coś, co przyciągnęło moją uwagę. Przede wszystkim była to chęć poznania końcowych losów głównego bohatera i to precyzyjnie ukierunkowana jako łaknienie pewnej moralnej oceny jego zachowań, oczekiwanie zadośćuczynienia ofiarom, dokonania sprawiedliwego osądu na oprawcy, a co za tym idzie wymierzenia kary za grzechy.
Oczywiście nie zdradzę Wam, czy moim oczekiwaniom stało się zadość. O książce powiem tylko tyle, że na pewno była dla mnie ciekawym doświadczeniem, ale takim, do którego nie chce się już raczej wracać.
Póki co mam w planach Drogę tego autora :) Nie wiem, czy Dziecię Boże mnie zaciekawi, ten bohater rzeczywiście wydaje się odpychający :/
OdpowiedzUsuń"Drogę" mogę Ci z czystym sumieniem polecić, co do tej książki, to już kwestia indywidualna ;)
UsuńNie miałam przyjemności zaznajomienia się z prozą autora, ale mam go w planach, jednak nie w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto gościa poznać, osobiście na pewno nie jest to ostatnia przeczytana przeze mnie książka jego autorstwa ;)
UsuńNie wiem, czy ta książka nie jest dla mnie za mocna. Muszę się jej przyjrzeć.
OdpowiedzUsuńPolecam chwycić w dłoń w bibliotece i przekartkować, czego osobiście nie uczyniłam ;P
UsuńBardzo mnie zainteresowałaś. Spaczony i zdegenerowany bohater - intryguje. Musi być ciekawie.
OdpowiedzUsuńNo nudno z pewnością nie jest.
Usuńlubię tego autora, na mojej półce czeka inna jego pozycja, ale po tą też sięgnę.
OdpowiedzUsuńO, a jaka? ;) I co takiego mogłabyś polecić? ;)
UsuńWow, to nie jest książka dla mnie!
OdpowiedzUsuńhttp://swiat-chomika.blogspot.com/
Nie każdy w końcu ma stalowe nerwy... ;)
UsuńMam tę książkę i po Twojej recenzji muszę przesunąć ją w kolejce bliżej czytania :)
OdpowiedzUsuńO proszę, jak to degeneraci kręcą kobiety ;P
Usuń