"Dżentelmen w Moskwie" Amor Towles

Tytuł: "Dżentelmen w Moskwie" 
Autor: Amor Towles
Liczba stron: 560

Wydawnictwo: Znak Literanova

Okładka: twarda


Już sama okładka przyciąga wzrok i szepcze do czytelnika: Otwórz mnie, a zdradzę Ci sekret...


"(...) życie nie posuwa się naprzód skokami i susami. Ono rozwija się jak kwiat. W każdym momencie jest przejawem tysiąca przemian. Nabywamy i tracimy umiejętności, gromadzimy doświadczenia, a nasze opinie ewoluują - jeśli nie w ślimaczym tempie, to przynajmniej stopniowo. W rezultacie wydarzenia zwykłego dnia mają taką samą szansę nas odmienić jak szczypta pieprzu ma szansę odmienić gulasz." str.461-462

I o tym m.in. jest ta książka, o codzienności. W tym przypadku jak już wskazuje nam sam tytuł, chodzi o codzienność pewnego dżentelmena, który stracił praktycznie wszystko przez poezję. Spytacie: jak to? Otóż wystarczył jeden napisany wiersz, by hrabia Aleksander Rostow musiał pożegnać się ze swoim majątkiem i przywilejami. Kara w gruncie rzeczy jest prosta i polega na dożywotnim "areszcie domowym" w przypominającym komórkę pokoju w Hotelu Metropol w Moskwie.

W ten oto sposób codzienność hrabiego staje się naszą codziennością i co jest najbardziej niesłychane, to że zaczynamy z zapartym tchem śledzić tak prozaiczne czynności jak zamawianie kolacji, wizytę u szwaczki, czy przypadkowe spotkania z mieszkańcami hotelu. Pomimo braku wygód oraz ograniczenia wolności Aleksander nie traci ducha. W jego życiu, pomimo tego że jest bardzo proste i toczy się według ustalonych rytuałów nie brakuje najlepszych manier oraz fascynujących historii.

Kiedy za oknami hotelu Rosja będzie borykała się z II wojną światową, a później komunizmem hrabia Rostow przeżyje romans, nawiąże przyjaźnie, dostanie pracę oraz stanie przed wyzwaniami, które na pierwszy rzut oka go przerastają. I zrobi to z podniesionym czołem. Zrobi to z klasą, bo nasz bohater nie płynie z prądem i nie poddaje się losowi, to on jest jego panem i kreuje otaczającą go rzeczywistość.

Brzmi jak idealna lektura na zimowe wieczory? Nie mogłabym się bardziej zgodzić z tym stwierdzeniem. 

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa:


Komentarze

Prześlij komentarz