"To bardzo przykre być zmuszonym wierzyć innym, żeby dowiedzieć się, kim się jest."

Tytuł: "Małe zbrodnie małżeńskie"
Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Liczba stron: 100
Wydawnictwo: Znak
Okładka: miękka

Wymiary: 12,4x19,5

"Najnowszy bestseller autora Oskara i pani Róży!
Kiedy widzicie kobietę i mężczyznę w urzędzie stanu cywilnego, zastanówcie się, które z nich stanie się mordercą tego związku. "Małe zbrodnie małżeńskie" to przewrotna, zabawna i pełna zaskakujących zwrotów akcji opowieść o związku dwojga kochających się niegdyś ludzi. Co zostało między nimi po 15 latach małżeństwa? Schmittowi udała się nie lada sztuka: napisał dramat, który czyta się jak najbardziej wciągającą powieść. " [Znak]

Zaczynamy lekturę i niby wszystko jest jasne. On miał wypadek. Ona przywiozła go ze szpitala do domu. Ich domu. Są małżeństwem, lecz on... tego nie pamięta. Lisa i Gilles. Tak, tak, to ich imiona. Na czym to ja skończyłam? A tak, powrót do domu. Zastanawialiście się kiedyś jak to jest opowiadać komuś o jego własnym życiu? Opisywać jego zachowania, wskazywać poszczególne cechy, w tym również wytykać wady. Mówić o jego zwyczajach, nawykach, światopoglądzie. Przywoływać wspólne wspomnienia i widzieć, jako reakcję, zdziwienie w oczach drugiej, tak w końcu bliskiej Wam osoby. "Ach, tak... Doprawdy? Ekhm..." itd itp Pytanie tylko na ile byście byli szczerzy w tym wszystkim? Czy nie kusiłoby Was dodać coś od siebie? Wykreować pewien stan, stworzyć wspomnienie lub nadać jakąś nieistniejącą cechę? Oj, Lisa miała takie zapędy. Zapytacie pewnie dlaczego? Tego już zdradzić Wam nie mogę. Powiem tylko tyle, że pamięć nie bywa wcale tak ulotna, jak by się mogło wydawać. 

W tej krótkie opowiastce, ba! dramacie, nic nie jest takie jakim na pierwszy rzut oka nam się wydaje. Autor co rusz odkrywa przed nami nowe fakty i zmienia wersję zdarzeń, obracając wszystko o 180 stopni. Czytelnik jest nią przez to na wskroś pochłonięty, gdyż ledwo schlebi sobie w duchu, że już wszystko wie, bach! dostaje po głowie kolejną odsłoną poznanej przed chwilą historii. Od tego wszystkiego zakręcić się może nieźle w głowie, gdyż im bliżej końca, tym szybszy galop autor nam serwuje. Można by mu zarzucić, że za dużo już tego. "Nie no, to już przesada!" - kolokwialnie zakrzyknie niejeden/na z Was podczas lektury. Jednak zaprzeczyć się nie da, że w napięciu jesteśmy trzymani do samego końca, tak że nie sposób się od tej lektury oderwać. Schmitt czaruje nas słowem, a jego pióro ma w sobie to nieuchwytne "coś" potrafiące pochłonąć i przekabacić na swoją stronę niemalże każdego czytelnika. Z resztą, co ja się będę tutaj więcej rozwodzić - polecam przekonać się na własnej skórze! 

Komentarze

  1. Czytałam, świetna książka *_*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w zupełności i przyznaję, że ja również miałam iskierki w oczach podczas lektury ;)

      Usuń
  2. Oh czytałam i bardzo mi się podobała :) Teraz czytam kolejną książkę Schmitta - '' Odette i inne historie miłosne" - zbiór ośmiu opowiadań. Jak nie mogłam się przekonać do tego stylu w literaturze, tak teraz go pokochałam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się za to przymierzam teraz do "Oskara i Pani Róży" licząc na równie pozytywne wrażenia :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się ta książeczka podobała, czytałam ją jeszcze zanim Schmitt zaczął masową produkcję. I oglądałam też ekranizację/teatr tv (nie pamiętam, czy to było w formie filmu czy teatru), też bardzo dobrze oddawało treść książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że mógł to być teatr tv - w końcu to dramat i jest idealnie rozpisany na sztukę :) Teraz jednak już coraz rzadziej w telewizji można liczyć na takie perełki. Jeśli jednak kiedyś trafię na "Małe zbrodnie małżeńskie", to z pewnością obejrzę. :)

      Usuń
  5. Może przeczytam, ale nie w najbliższym czasie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam! Połkniesz ją w jeden wieczór, nie może być inaczej ;)

      Usuń
  6. Książka jest dobra i rzeczywiście do pochłonięcia w jeden wieczór, ale szczerze powiedziawszy "Oskar i Pani Róża" według mnie jest lepsza. Ma więcej jakiegoś uroku, tutaj mam wrażenie, jakby autor chciał wszystko skumulować aż za bardzo.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz