Filmowy poniedziałek z Chomikiem -> Moje życie ze mną

Tytuł: "Moje życie beze mnie"
Gatunek: melodramat
Produkcja: Hiszpania, Kanada
Reżyseria:  Isabel Coixet
Scenariusz: 
Isabel Coixet


"Opowieść o młodej kobiecie, która we wczesnym wieku zachodzi w ciążę i wychodzi za mąż za kolegę ze szkoły. Mieszkając w przyczepie kempingowej z mężem i dwójką dzieci, w ogródku swojej matki, pewnego dnia mdleje. W szpitalu dowiaduje się, że ma raka i nie pozostało jej zbyt wiele czasu. Sporządza więc listę rzeczy, które chciałaby zrobić przed śmiercią. Jednym z wielu podpunktów jest spotkanie mężczyzny, który by się w niej zakochał. Przez ten krótki czas, jaki jej pozostał, stara się załatwić sprawy ze swojej listy." [Filmweb]

Myśli kłębią się tworząc nad moją głową ciężką chmurę. Czekam na deszcz słów, który nie nadchodzi. O czym powinnam napisać? O tym, co widziałam? O tym, co w związku z tym czuję? A może o tym jak oceniam główną bohaterkę nie mając do tego najmniejszego prawa? Wreszcie: o moim własnym życiu, którego być może nie doceniam?

W takich chwilach nie myślę o tym, że oglądałam film. Nie interesują mnie aktorzy, osoba reżysera, język w jakim mówią bohaterowie, czy też braki w scenariuszu. To nie ma najmniejszego znaczenia. Interesuje mnie opowiedziana historia, nieważne czy jest prawdziwa, bo wystarczy, że MOGŁABY prawdziwą być. Przedstawiona w taki, a nie inny sposób; z takiej, a nie innej perspektywy; pokazująca wszystko i nic. Bo czy nie jest prawdą, że to życie pisze… zabrakło mi słowa …najciekawsze? najbardziej zaskakujące? najlepsze?? najsmutniejsze? Sama nie wiem… może po prostu „najbardziej przemawiające do odbiorcy” scenariusze?

To o czym myślę teraz? Nie o tym, jak wyglądałoby moje życie beze mnie, lecz o tym, jak wygląda moje życie ze mną. Teraz, w tej chwili. Jakie ono jest? Czy powiedziałam co czuję osobom, które kocham i czy wystarczająco często im o tym przypominam? Czy nie boję się mówić tego, co myślę zamiast tego, co inni chcą usłyszeć? Czy wystarczająco dużo zrobiłam dla siebie i jednocześnie, czy nie za bardzo raniłam przy tym innych, a może nawet siebie przy okazji? Czy jestem dobrą córką, siostrą? Czy będę dobrą żoną, matką – o ile w ogóle kiedykolwiek będzie mi to dane? Tysiące pytań, miliony znaków zapytania. Gdzie skryły się odpowiedzi?

Nie urodziłam dwójki dzieci, mój ojciec nie przebywa w więzieniu ani nie mieszkam w przyczepie na podwórku matki. Nie w tym rzecz. Pytam siebie: Czy jestem szczęśliwa? Przecież Ann była. I chociaż niektóre jej wybory i decyzje były dla mnie zupełnie niezrozumiałe, a nawet niekiedy pozbawione sensu jestem w stanie je uszanować, ponieważ każdy z nas ma tylko jedno życie - jedną szanse na bycie szczęśliwym. Istnieje nieustanne ryzyko popełniania błędów, lecz trzeba próbować, czasem nawet wbrew sobie. Każde doświadczenie jest według mnie bezcenne i nie jest ważne, czy będziemy później żałować podjętych decyzji. Powiem więcej: już wolę to, od ciągłego myślenia: „co by było gdyby…”, które mnie zabija.

Zapewne dla niektórych niepotrzebnie, zbyt moralizatorsko i nie na temat, ale czasem filmu nie ogląda się dla samego filmu i nie po to, by o nim pisać; lecz po to, by wzbudził w nas jakieś inne od codziennych myśli i emocje. Tak też było dzisiaj – w moim przypadku.

Komentarze

  1. zrobiło się nostalgicznie... aż wzięło mnie na rozmyślania, czy ja jestem dobrą matką, żoną, córką, siostrą? :) chyba nie jest ze mną tak źle, ale zawsze mogę być lepszą... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie to napisałaś.
    Film był bardzo ciekawy, poruszył serce me.. książka z pewnością byłaby o niebo lepsza.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz