Co ja pacze? Okładka :)

Oj, tak. Wiem to. Tak, tak - wiem o tym. Zaniedbałam Was. Zaniedbałam bloga. Zaniedbałam nawyk czytania. Wszystko przez pewną uroczą młodą damę zwaną Sesją. Trzeba przyznać, że bywa bardzo absorbująca. Poza tym trudno oprzeć się jej urokowi, zwłaszcza, gdy zmusza do kolejnych spotkań. Co prawda nikt z nas nie lubi powtarzać nieudanych randek, jednakże w tej grze reguły są nieubłagane i bolesne. Czasem, trzeba ponownie stawić czoła naszym porażkom. Wyjść na przeciw pewnym nieprzyjemnym osobnikom i udowodnić im, że to oni sp******li sprawę za pierwszym razem, a nie my. To właśnie zamierzam zrobić. Już niedługo. Dlatego trzymajcie kciuki! Kiedy już wyjdę ze wszystkiego obronną ręką, planuję już jako dobrze znany Wam Chomik powrócić w wielkim (na miarę chomika) stylu i znów zanurzyć się w ten specyficzny blogowy świat. Stęskniłam się za tym!

Żeby jednak nie było tak całkiem nieadekwatnie, spójrzcie na moment w stronę zalegającej wokół Was "makulatury". Ooo. Ładna ta makulatura. Taka... kolorowa. Przyciąga wzrok. A, nie. Ta jednak nie. Bleee... Co to ma być? No dobra, nie oszukujmy się, to tylko opakowanie. Ale jednak! Okładka to niejako wizytówka danej pozycji, jej "twarz". Nie wypierajmy się, czy tego chcemy, czy nie - jesteśmy wzrokowcami. Przyznać mi się ile razy nabraliście się na powierzchowność, ha? Kusi, wiem o tym. Potrafi zbałamucić i omamić. Odczułam to nie raz, podobnie jak rozczarowanie, gdy okazało się, że zamiast arcydzieła na miarę projektu okładki, mam w ręku tylko piękną okładkę. Z kolei to niepozorne brzydactwo stojące w kącie półki, skrzętnie ukrywało swoje piękno i tylko czekało na kogoś, kto niezrażony jego mizernością zaryzykuje, by je odkryć.

Wyznam, iż dziś nie odczuwam już tak mocnego wpływu tych spoglądających na mnie zewsząd "twarzy", choć nie przeczę, że czasem trąci mnie gdzieś tam łokciem mój urażony zmysł estety wskazując na niektóre "(po)twory". W końcu jak można tak zniszczyć komuś życie? Wiem, wiem - kwestia gustu, lecz wśród tylu możliwości, czyż zbytnim wysiłkiem jest włożyć trochę serca w przyszłość tych jakże cennych dla wielu z nas  istot, jakimi są książki? Brzydkie może być na swój sposób piękne, jednak nie sposób opanować zapewne naturalnego pociągu każdego z nas, do otaczania się pięknem. 

Przyznam się szczerze, iż mam na swoich półkach książki z okładkami, które "straszą", jak i te będące balsamem dla oczu. Ciekawy to kontrast. Wydaje się, iż wręcz nieunikniony. Boleję jednak nad tym, że są wśród nich pewne "wydmuszki". Żałuję też, że pewnych potworków nie ma, gdyż skutecznie mnie do siebie zraziły lub zmyliły, gdy jeszcze nie znałam ich autora i nie wiedziałam jakie skarby w sobie zawierają. Właściwie to nawet jestem na nie zła! O, a cóż to? Wygląda jak pospolity romans, opis nie wyprowadza z błędu, a toż to solidna, trzymająca w napięciu psychologia! Czego jeszcze w okładkach z reguły nie lubię? Tego, że na siłę upodabniają się do filmu, na swojej podstawie (w domyśle książki, nie okładki :P). To tak samo jakby kura oblepiała się skorupkami, chcąc udawać jajko i na odwrót, dla zwolenników odmiennej kolejności tej teorii- jajko obrastało w piórka. Oczywiście jak to z regułami bywa, są i wyjątki! Okładka, która mnie po prostu uwiodła, a która jest, genialnym notabene, plakatem do filmu. "Jeden dzień", bo o nim mowa znacznie podnosi wartość estetyczną mojej biblioteczki :D

A jak to jest z Waszymi biblioteczkami? Zrobić przegląd i mi tu wyłuszczyć jak się sprawy mają :)

P.S. Powyżej same "upiększacze", wszystkie "(po)twory" i przeciętniaki postanowiłam zachować dla siebie ;)

Komentarze

  1. U mnie są książki ze strasznymi okładkami i wprost przeciwnie. Ta z ,,Jeden dzień" jest piękna

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze znam ten ból sesyjny... też zaniedbałam swojego bloga walcząc ponownie z wrogiem, który już raz mnie pokonał. Myślisz, że można zrecenzować kodeks? Lepiej nie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha normalnie padłam :D Pomysł szalony, ale trzeba przyznać, że to by było niezłe wyzwanie - napisać coś ciekawego, o czymś tak mało ciekawym :P

      Usuń
    2. A kolejny poziom to co? Recenzja zbioru zadań do chemii? Czy instrukcji obsługi pralki?
      Widzę, że dziwna jestem, ale mój blog podczas sesji żył wyjątkowo intensywnie- w końcu wszystko jest ciekawsze niż nauka...

      Usuń
    3. Moje drogie, ja poważnie rozważam, czyby nie zekranizować KPC. Jestem pewna, że studenci kupowaliby to za każde pieniądze... :D

      A dobry wykładowca potrafi z kodeksu zrobić taką komedię pomyłek, że aż chce się żyć :)

      Usuń
    4. Za to kiepski wykładowca potrafi zaserwować studentom niezłą tragedię, aczkolwiek to też jest sztuka :P Viv - pomysł jest świetny. Jak byś kiedyś brała się za realizację, to ja się piszę :P

      la_pinguin - myślę, że ani zbiór zadań do chemii, ani tym bardziej instrukcja obsługi pralki nie są w stanie przeskoczyć żadnego kodeksu :P I nie, nie jesteś dziwna. Może po prostu uczysz się szybciej, niż inni albo studiujesz mniej wymagający kierunek. Ludzie ludziom i studia studiom nierówne ^^

      Usuń

Prześlij komentarz