"Burka miłości" Reyes Monforte

Tytuł: "Burka miłości"
Autor: Reyes Monforte
Liczba stron: 336
Wydawnictwo: Świat Książki
Okładka: miękka
Wymiary: 14,5x20,5


"Naiwna nastolatka, Maria, ucieka z rodzinnej Majorki do Anglii. W Londynie poznaje Nasrada, znacznie od siebie starszego Afgańczyka i muzułmanina. Zakochana po uszy, wychodzi za niego za mąż. Krótki wyjazd do ojczyzny męża przeradza się w wieloletni koszmar życia w państwie talibów, w którym rządzi prawo szariatu, traktujące kobiety jak rzeczy. Całą historię opisała hiszpańska dziennikarka radiowa, do której Maria, już matka trojga dzieci, dodzwoniła się jakimś cudem z prośbą o pomoc..." [Świat Książki]

Trudno mi do końca wyrazić swoją opinię na temat tej książki nie zdradzając zbyt wielu szczegółów fabuły. Postaram się jednak nie zepsuć przyjemności potencjalnym czytelnikom i powiedzieć tylko tyle, ile jest konieczne. Zacznę od pozytywów i rzeczy, które mnie ujęły w tej historii. Po pierwsze uczucie, które połączyło bohaterów. Obawiałam się pewnego schematu typu "kocham Cię tylko do czasu przekroczenia granicy mojego kraju" i zostałam naprawdę mile zaskoczona, gdy Nasrad okazał się szczerze oddanym i kochającym małżonkiem. Tyle plusów, ponieważ ich uczucie, choć piękne, było też ogłupiające - przynajmniej dla Marii. Nie potrafiłam się nadziwić tej kobiecie, która znosiła liczne upokorzenia i radziła sobie z tragicznymi warunkami, w jakich przyszło jej żyć, ale nie potrafiła się zachować odpowiedzialnie wtedy, gdy wymagała tego od niej sytuacja. I tutaj główny minus tej historii, bohaterka nie wzbudziła mojej sympatii. Przeszła przez piekło, bo trudno sobie wyobrazić to wszystko, co opisuje autorka książki, ale jej losy mogły potoczyć się zupełnie inaczej, gdyby wykazała więcej zdrowego rozsądku. Można by powiedzieć, że miłość zgotowała jej ten los i Maria miała to szczęście, że w konsekwencji to uczucie okazało się tego warte. Nie mniej jednak niemalże wszystko, co przytrafiło się tej kobiecie jest tylko i wyłącznie konsekwencją jej wyborów. Już nie wspomnę o stosunkach jakie ją łączyły z rodziną albo o pewnej absurdalnej sytuacji, która kompletnie nie pasowała mi do wielkiej miłości jaką darzyła Nasrada. Nie chcę jednak za bardzo wchodzić w szczegóły, bo zdradziłabym rozwiązanie całej historii, a pewnie niektórzy z Was pokuszą się jeszcze o jej przeczytanie.

Kolejnym minusem tej książki jest sam język jakim została napisana. Ani to reportaż, ani powieść tak naprawdę. Czytało się to dość topornie i czasem drażniły mnie powtórzenia oraz kwestie, które zostały ewidentnie pominięte jak np. nauka języka afgańskiego przez Marię. Najpierw biedna nic nie rozumiała, a za chwilę ni stąd ni zowąd plotkowała w najlepsze z siostrą Nasrada. Podobnie jej relacje z dziećmi są dość powierzchownie opisane, co wyraźnie zgrzytało w całej tej historii.

Na koniec powiem tylko tyle, że ja tego nie kupuję. Nie w takiej formie i nie z tak irracjonalną bohaterką.

Edit + spojlery (nie czytaj, jeśli masz zamiar zapoznać się z książką) :

Widzę, że mało kto jest do tej pory chętny, żeby tę książkę przeczytać, dlatego pozwolę sobie wylać z siebie jeszcze większą falę krytyki :P Wiem, jestem okropna, ale po prostu włosy mi się jeżyły na głowie jak przeczytałam, że po tych wszystkich wysiłkach, które siostra Marii włożyła w to, żeby wydostać ją razem z dziećmi z Afganistanu (zaciągnięcie pożyczki, załatwienie "lewych" papierów i zaświadczeń oraz zamieszanie w całą sprawę funkcjonariusza, który mógł ponieść bardzo poważne konsekwencje, gdyby wydało się, że pomógł Hiszpance i jej dzieciom opuścić kraj), nasza bohaterka po dwóch miesiącach z własnej woli tam wróciła (razem ze swoimi małymi dziećmi!), ponieważ jak stwierdziła, nie mogła żyć bez Nasrada...

Gdy w końcu ktoś przemówił jej do rozumu i uświadomił, że swoim powrotem tylko utrudniła mężowi załatwienie potrzebnych mu do opuszczenia Afganistanu dokumentów oraz po kolejnych trudach wielu osób, dzięki którym znów wróciła na Majorkę, nawet nie pamiętała o tym, by chociażby zadzwonić do ukochanego. A już szczytem szczytów było, gdy zlekceważyła krwawienia, które zaczęły występować w środku ciąży i straciła dziecko mając już swobodny dostęp do opieki medycznej, z której nawet nie raczyła skorzystać... Po przeczytaniu tego wszystkiego po prostu zabrakło mi słów.


Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:



Komentarze

  1. A zapowiadało się ciekawie. Jednak i irytująca bohaterka i słaba narracja to za dużo minusów żeby po nią sięgnąć. Poszukam czegoś ciekawszego.

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż, już sama fabuła by mnie zirytowała - jak można być tak naiwną? Pozostałe mankamenty również mnie zniechęcają do sięgnięcia po tę książkę. Poza tym sam tytuł brzmi dziwacznie i śmiesznie :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zastanawiałam się co to za tytuł, a że rzadko sięgam po tego typu książki, więc tę po prostu sobie odpuszczę.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Jeśli główny bohater nie wzbudza sympatii, to cała książka jest do niczego. A mogło być tak ciekawie... "Miłość zgotowała ten los" - czyli, właściwie, ma za swoje, skoro wszystko ma na własne zyczenie. Dzięki za odradzenie i ostrzeżenie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A już myślałam, że się skuszę. Jednak po recenzji wiem, że nie przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  5. dokładnie zgadzam się z tą recenzją, jestem w trakcie czytanie tej książki, ale odczucia mam identyczne.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz