Filmowy poniedziałek z Chomikiem -> "Życie Pi"

Tytuł: "Życie Pi"
Gatunek: dramat, przygodowy
Produkcja: Chiny, USA
Reżyseria: Ang Lee
Scenariusz: David Magee


"Ekranizacja bestsellerowej powieści Yanna Martela. Pi Patel, syn właściciela zoo, mieszka wraz z rodziną w Indiach. Wkrótce życie postawi przed nim wyzwanie, które będzie wymagało od niego niezwykłej determinacji. Rodzina Pi postanawia przenieść się do Kanady. W trakcie podróży statek ulega uszkodzeniu i tonie. Pi znajduje się w niewielkiej szalupie na środku Oceanu Spokojnego w towarzystwie hieny, orangutana, zebry i tygrysa bengalskiego o imieniu Richard Parker. Rozpoczyna się walka o przetrwanie." [Filmweb]

Zacznę od zmysłu, na który kino chyba w najbardziej oczywisty sposób oddziałuje, ponieważ od tego, co widzimy zależy, czy nasze oczy błyszczą wpatrując się z zafascynowaniem w ekran, przymykają z nudy, zaciskają ze strachu, bądź też odwracają z wielorakich powodów (zażenowanie/wstręt etc). Wzrok jest pierwszym ogniwem w łańcuchu naszej reakcji na oglądany obraz, dlatego też twórcy coraz częściej starają się jak najmocniej na niego oddziaływać. "Życie Pi" jest tego świetnym przykładem. To, co widzimy czaruje i uwodzi nas swym pięknem, tak że nie raz i nie dwa można słyszeć z własnych ust "wow!". Tak naprawdę ten film mógłby zamiast obecnego, nosić równie dobrze tytuł "Życie oceanu" i nie odbiegałby on od prawdy, bo tak na dobrą sprawę, to właśnie ten żywioł odgrywa tu pierwsze skrzypce, a jego kaprysy mają wpływ na życie tytułowego Pi.

Pan Spokojny, wcale do końca taki nie jest, gdyż bez skrupułów zabiera naszemu bohaterowi całą rodzinę oraz dobytek, by następnie zmusić go do walki o przetrwanie pośród bezkresu swoich wód, za towarzyszy zostawiając jedynie dzikie zwierzęta i bezkresny horyzont. Ponieważ jednak Pi jest człowiekiem wierzącym, upatruje w całej tej sytuacji jakiejś boskiej interwencji i to właśnie do Boga zwraca się w trudnych chwilach. Na pewno nie będzie mu łatwo, a podróż którą odbędzie, zgotuje mu wiele niespodzianek. Jaki będzie finał tej historii? Tego Wam oczywiście nie zdradzę, musicie przekonać się sami wyruszając w swoją własną podróż z naszym bohaterem. Uwierzcie mi, że warto, bo "Życie Pi" to nie tylko prawdziwa uczta dla zmysłów, ale także pięknie opowiedziana historia. Polecam!


P.S. Koniecznie muszę dorwać książkę! Czytał ktoś? :)

Komentarze

  1. Nie oglądałem, nie czytałem, ale zamierzam sięgnąć po wersję książkową - kilka recenzji na blogu mnie skusiło, poza tym rekomendował ją kiedyś mój ukochany Stephen king :-P

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam ten film, mądry, wzruszający i świetnie zrealizowany. A książka czeka na półce, muszę się za nią koniecznie zabrać . :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam książki i nie oglądałam filmu, ale wszelkie pozytywne recenzje sprawiają, że nabieram coraz większej ochoty na "Życie Pi". :)
    0

    OdpowiedzUsuń
  4. Najpierw chcę przeczytać książkę

    OdpowiedzUsuń
  5. Film mi się bardzo podobał, a książka jest rewelacyjna, serdecznie polecam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja czytałam. Trudno mi jednak porównać książkę z ekranizacją, bo film jest ciągle w moich planach na kiedyś. Za to powieść polecam zdecydowanie. Ciekawa historia i dobrze opisane uczucia bohaterów (bo osobiście stawiam ich obu na równi). Uwielbiam końcową część, chyba najbardziej daje do myślenia, obok dialogu z tygrysem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ani nie czytałam, ani nie oglądałam, ale mam w planach i jedno i drugie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oglądałem jedynie część filmu - gościnnie u znajomego, lecz niebawem zamierzam w rodzinnym gronie oglądnąć całość. Książka musi na razie poczekać... na półce w księgarni. :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Obejrzałam dwa dni temu w gronie rodzinnym. Zgodnym chórem stwierdziliśmy, że nakręcony jest pięknie (nie mogłam oderwać wzroku), a Richard Parker przeszedł samego siebie:) Gdybym mogła tylko wyciszyć te metafizyczne przesłania w stylu Coelho.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz