"Był sobie chłopiec" Nick Hornby

Tytuł: "Był sobie chłopiec"
Autor: Nick Hornby
Liczba stron: 242
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Okładka: twarda
Wymiary: 12,5x18,5


"Trzydziestosześcioletni Will Freeman nie chce mieć dzieci. Nie może zrozumieć, dlaczego wszyscy ciągle się nimi zachwycają. W jego modnie urządzonym mieszkaniu nie ma klocków Lego, rozmazanych dżemem płyt kompaktowych, a Will dysponuje mnóstwem czasu dzięki tantiemom za wywołującą zażenowanie kolędę, skomponowaną przez jego ojca w 1938 roku. Dla Willa liczą się jednak samotne matki, zwłaszcza jeśli wyglądają jak Julie Christie; dlatego też dołącza on do grupy rodziców samotnie wychowujących dzieci i wymyśla syna. Tu wkracza Marcus - jego rodzice się rozeszli, a płacz matki przy śniadaniu zaczyna go przerażać. Postępów w nowej szkole w Londynie nie ułatwia mu nieodpowiedni ubiór, takaż fryzura i odziedziczone po rodzicach upodobanie do muzyki Joni Mitchell. Tak naprawdę Marcus jest w szkole prześladowany. Skoro więc w jego życiu pojawia się Will, który wie przynajmniej, w co ubierają się dzieci oraz jaki był kiedyś skład Manchester United, to dlaczego Marcus nie miałby tego wykorzystać najlepiej jak potrafi?" [Zysk i S-ka]

Taka słodko-gorzka ta opowieść. O tym jak niektórzy nie potrafią dorosnąć, a inni są do tego zmuszeni przez życie trochę za szybko. Trochę się zawiodłam, ale to głównie moja wina, bo nastawiłam się na lekturę łatwą, lekką i przyjemną mając gdzieś tam w głowie mgliste wspomnienie filmu o tym samym tytule. A tu spadła na mnie szarość, depresja i problemy. Ale to w sumie pół biedy, myślę sobie - mogę czytać praktycznie o wszystkim, jeśli jest to w dobry sposób napisane. Szkopuł w tym, że "Był sobie chłopiec" momentami naprawdę mnie nudził, a bohaterowie zdrowo irytowali. Zwłaszcza Will - duży chłopiec kompletnie nie potrafiący odnaleźć się w życiu. Za to ogromnie było mi żal Marcusa, bo życie nie obchodziło się z nim zbyt łaskawie, przez co jego myślenie niejednokrotnie daleko wykraczało poza wiem 12-latka. Nie mniej jednak ciekawy był z nich duet i jakieś tam emocje we mnie wzbudził, więc nie było jeszcze tak źle. Czy jednak jest to książka, którą koniecznie trzeba przeczytać? Nie powiedziałabym, nie mniej jednak z ciekawości na pewno można, chociaż dla mnie była to lektura, o której dość szybko zapomnę.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania:


Komentarze

  1. Nie zachęcasz za bardzo... Film widziałam, ale nie zostawił po sobie niezatartych śladów. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu nastawiłam się na trochę inny typ powieści i chyba stąd moje rozczarowanie ;) Również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Film uwielbiam, ale jakoś na książkę nie mam ochoty. Za to ekranizację chętnie bym znowu obejrzała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już całkiem spory czas temu widziałam film o tymże tytule i przyznam szczerze, że nawet nie wiedziałam o istnieniu powyższej książki. Ale teraz, jak już znam tę historię, to raczej nie sięgnę po wersję papierową.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też o książce dowiedziałam się dopiero niedawno ;)

      Usuń
  4. Już sam film średnio przypadł mi do gustu.. obawiam się, że z książką było by jeszcze gorzej ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No skoro film Ci się nie podobał, to chyba ze spokojem możesz odpuścić sobie książkę ;P

      Usuń
  5. Lektura na czasie, znam takich dużo przyapdków wciąż wiecznych chłopców ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz