"Pan Mercedes" Stephen King

Tytuł: "Pan Mercedes"
Autor: Stephen King
Liczba stron: 576
Wydawnictwo: 
Albatros
Okładka: miękka
Wymiary: 13,5x20,5


Dawno nie czytałam żadnej książki Kinga. Prawie wszystkie, które do tej pory miałam okazję poznać oscylowały wokół pewnych nadprzyrodzonych zjawisk - "Carrie", "Lśnienie", "Łowca snów", nawet "Zielona mila". "Pan Mercedes" jest chyba pierwszą powieścią autora, w której nie znalazłam nic, co mogłoby się wymknąć poza ramy tego, co nam ludziom jest dobrze znane. Nie mówię, że każdy musiał mieć w swoim życiu styczność z jakimś psychopatą (chociaż? ;P), ale na pewno poznał niejednego na małym lub dużym ekranie, z czego nie wszyscy byli postaciami fikcyjnymi.

Zacznijmy jednak od początku. Początku, który King misternie zaprojektował tak, byśmy osobiście czuli się związani z pewną tragedią. Chyba każdy zdaje sobie sprawę jak trudno jest obecnie o dobrą pracę. Co ja mówię! - zakrzyknę w proteście razem z Wami, raczej - w ogóle o pracę, bo na wybrzydzanie nie ma na tym polu za dużo miejsca. Dlatego nikogo chyba nie powinny dziwić tłumy przed wejściem na targi pracy, gdzie w dodatku obiecuje się zatrudnienie dla nie bagatela 1000 osób! I właśnie pośród tego morza ludzi autor przedstawia nam pewnego mężczyznę oraz kobietę z niemowlęciem. Nie dość, że nam ich przedstawia, to przedstawia ich sobie nawzajem, a nawet pozwala na nawiązanie znajomości i wytworzenie się nici wzajemnej sympatii. Sprawia również, że i w nas ta sympatia mimowolnie się budzi. I gdy już mamy ochotę im kibicować i z zapartym tchem śledzić dalsze losy TRACH! Życie tej sympatycznej trójki kończy swój bieg pod kołami rozpędzonego mercedesa, który wjechał w czekający na otwarcie targów tłum.  Dlatego ta zbrodnia tak bardzo boli, bo zginął ktoś, kogo już zdążyliśmy poznać, a nawet polubić.

Teraz jednak czeka nas skok w czasie i nowi bohaterowie. Rok po masakrze Zabójca z Mercedesa ponownie daje o sobie znać. Emerytowany detektyw Bill Hodges czuje, że zaczyna tracić grunt pod nogami, coraz częściej bawi się swoją bronią, bezmyślnie gapi się w telewizor i miewa myśli samobójcze. Oczywiście nasz bohater ma nadwagę oraz jest rozwiedziony - to chyba taki stereotypowy obraz detektywa w literaturze. Mało jest szczęśliwie żonatych i bez "piwnego" brzucha, chyba że ja czytam niewłaściwe książki :P Wróćmy jednak do meritum, a miało być o tym, jak to Bill odzyskał sens w życiu i nawet postanowił zrzucić parę kilo. A wszystko za sprawą listu, w którym to zabójca przyznaje się do winy i jednocześnie próbuje tak zmanipulować naszego bohatera, żeby ten targnął się na własne życie. Nie zdaje sobie sprawy, że swoim postępowaniem wywołał zupełnie odwrotny skutek...

Gdy spojrzymy na okładkę "Pana Mercedesa", możemy pomyśleć, że w ogóle nie współgra ona z tytułem, a co za tym idzie i z treścią książki. Lecz gdy tylko zaczniemy czytać, zdamy sobie sprawę, że nie można było zaprojektować lepszej. Ten niebieski parasol należy do Debbie, a "Pod niebieskim parasolem Debbie" można się czuć bezpiecznie i przede wszystkim totalnie anonimowo. Nic więc dziwnego, że nasz "sprafca" wybrał właśnie tę witrynę do kontaktu z naszym detektywem. Już jedną osobę udało mu się wysłać na tamten świat praktycznie nie wyściubiając nosa spod tego parasola, więc dlaczego by nie spróbować ponownie. Rozpoczyna się niebezpieczna gra pomiędzy mordercą, a emerytowanym stróżem prawa.

Pikanterii fabule dodaje fakt, że czytelnik od samego początku wie, kto zabił. Co więcej równocześnie śledzi losy detektywa oraz Mordercy z Mercedesa. Muszę przyznać, że bardzo mi się taki stan rzeczy spodobał. Wywołał we mnie żywe emocje i sprawił, że jeszcze żarliwiej kibicowałam Billowi w jego poczynaniach. Takiego Kinga jeszcze nie znałam, ale wiecie co? Taki King mi się podoba! Nie jest to co prawda żaden przełom w literaturze, ani dzieło nad wyraz wybitne, ale też nie takie było założenie, dlatego nie wymagajmy od kury, żeby była indykiem. "Pan Mercedes" to po prostu solidnie i bardzo dobrze napisany thriller, który powinien zadowolić miłośników gatunku, jak i pozostałych czytelników. Serdecznie polecam!


Komentarze

  1. Też dawno nie czytałam Kinga. Niestety nie wszystkie książki mi się podobały (przez "Łowcę snów" nie przebrnęłam), ale na tą mam ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, że "Łowca snów" nie jest żadną wybitną powieścią, za to "Pana Mercedesa" czyta się rewelacyjnie :)

      Usuń
  2. Przytachałam sobie ostatnio z biblioteki Mercedesa. Niezła cegła, jak to u Kinga zazwyczaj i już nie mogę doczekać się lektury :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę wreszcie zapoznać się z autorem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wierzę, że nie znasz żadnej jego książki? :)

      Usuń
  4. Muszę w końcu skusić się na Kinga, mój mąż jest jego wielbicielem, a ja jeszcze nic nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam zamiar wreszcie się wziąć za książki Kinga. Jedną przeczytałam, ale zachwycona nie byłam. Inne może mi się spodobają : >

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A cóż takiego czytałaś, że nie przypadło Ci do gustu? ;)

      Usuń
  6. Czaję się na tę książkę od dłuższego czasu, ale ciągle nie byłam pewna czy warto. Twoja świetna recenzja wyjątkowo mnie zachęciła i myślę, że też muszę się wziąć za Kinga. Zapowiada się ciekawie!

    Nie oglądałam, bo szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że może powstać rzeczywiście dobry "food movie". Zaskoczyłeś mnie pozytywną opinią i tak wysoką oceną. Dla sympatycznej fabuły i świetnej Helen Mirren może jednak się na to skuszę.

    Serdecznie zachęcam do wzięcia udziału w konkursie, który organizuję na moim blogu. Do wygrania: "The Story of Film - Odyseja Filmowa".
    http://refleksjefilmowo-ksiazkowe.blogspot.com/2014/08/konkurs-do-wygrania-story-of-film.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest według mnie godna uwagi - polecam! ;)

      Usuń
  7. Ja mam mieszane odczucia. Wydaje mi się, że każdy, kto czytał te najlepsze powieści Kinga poczuje się odrobinę zawiedziony. Pan Mercedes ma swoje dobre momenty, ale to w sumie takie czytadełko na raz. Źle mi na samą myśl, że Król planuje z tego zrobić trylogię... Zamiast tracić czasu na takie czysto rozrywkowe historie wziąłby się facet za coś konkretnego ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz