Tytuł: "Pepe i spółka"
Autor: Jean-Philippe Arrou-Vignod
Liczba stron: 342
Wydawnictwo: Znak Emotikon
Okładka: twarda
Wymiary: 15,7x25,5
Autor: Jean-Philippe Arrou-Vignod
Liczba stron: 342
Wydawnictwo: Znak Emotikon
Okładka: twarda
Wymiary: 15,7x25,5
"Pepe i spółka" to zbiór trzech historii, które łączy trójka nieprzeciętnych bohaterów: tytułowy Pepe Kulka - szkolny prymus i mądrala, który zawsze musi być w centrum uwagi, Remigiusz Faramon - chłopak niezwykle odważny i zaradny oraz Matylda Blondin - jedyny żeński pierwiastek w naszej paczce. Jak na kobietę przystało bezbłędnie wykorzystuje swój urok oraz intuicję, by wyjść cało nawet z największych tarapatów.
Naszych bohaterów poznajemy w podróży. Cała trójka wraz z profesorem Coruscantem wybiera się na wycieczkę do Wenecji. Jest to nagroda dla laureatów konkursu historycznego i w tym momencie już wiadomo, że nie mamy do czynienia z byle kim i nie mam tu na myśli jedynie przymiotów umysłu. Wszystko wychodzi na jaw, gdy sielankowy nastrój wyprawy zostaje zburzony nagłym zniknięciem profesora. Nasi bohaterowie rozpoczynają śledztwo w tej sprawie i rzucają się w wir przygód.
Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona tą książką. Nie czytałam wcześniej osławionych "Jaśków" autora i nie do końca wiedziałam czego się spodziewać, a to taki trochę Sherlock Holmes w wydaniu dla najmłodszych. Intrygi są misterne, akcja wartka, a i mrożących krew w żyłach momentów (jak na książkę dla dzieci ;) również tu nie brakuje. Dodatkowo mamy okazję poznać bohaterów w różnych okolicznościach, najpierw na wycieczce, później w szkole, a na samym końcu podczas wymiany językowej. Za każdym razem jest to spotkanie ciekawe i wzbudzające emocje, bo wiąże się z jakąś nierozwikłaną zagadką i daje nam całkiem spore pole do wyobraźni.
Warto również wspomnieć, że książka jest pięknie wydana. W sztywnej cieszącej oko oprawie, na dobrej jakości papierze (ach, ten zapach farby drukarskiej!) oraz z klimatycznymi ilustracjami, a te na pewno zwrócą uwagę najmłodszych. Podobnie jak przyjazna dla oka czcionka, która zdecydowanie zachęca do czytania.
Lekturę śmiało polecam zarówno małym, jak i dużym czytelnikom :)
Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona tą książką. Nie czytałam wcześniej osławionych "Jaśków" autora i nie do końca wiedziałam czego się spodziewać, a to taki trochę Sherlock Holmes w wydaniu dla najmłodszych. Intrygi są misterne, akcja wartka, a i mrożących krew w żyłach momentów (jak na książkę dla dzieci ;) również tu nie brakuje. Dodatkowo mamy okazję poznać bohaterów w różnych okolicznościach, najpierw na wycieczce, później w szkole, a na samym końcu podczas wymiany językowej. Za każdym razem jest to spotkanie ciekawe i wzbudzające emocje, bo wiąże się z jakąś nierozwikłaną zagadką i daje nam całkiem spore pole do wyobraźni.
Warto również wspomnieć, że książka jest pięknie wydana. W sztywnej cieszącej oko oprawie, na dobrej jakości papierze (ach, ten zapach farby drukarskiej!) oraz z klimatycznymi ilustracjami, a te na pewno zwrócą uwagę najmłodszych. Podobnie jak przyjazna dla oka czcionka, która zdecydowanie zachęca do czytania.
Lekturę śmiało polecam zarówno małym, jak i dużym czytelnikom :)
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa:
P.S. Czekam na jeszcze jedną chętną osobę na konkurs :)
i jednocześnie przepraszam za dłuższą przerwę, ale ostatnio łapie mnie jakieś wstrętne choróbsko i odbiera wszelkie siły... Macie jakieś sprawdzone sposoby, by nie dać się chorobie?
Dobrze, że tego typu książki się pojawiają, dzieci mają duży wybór czytelniczy :)
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę ;)
UsuńW książkach dla dzieci zazwyczaj zwracam uwagę na ilustrację, gdyż moje maluchy są jeszcze za małe, by samodzielnie czytać, dlatego cieszę się, że w powyższej publikacji pojawiają się klimatyczne obrazki. W takim razie będę miała ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńZ tym, że czuję się w obowiązku uprzedzić Cię, że są one czarno-białe :) Dodatkowo naprawdę idzie wyczuć, że mamy do czynienia z Francją. Nie wiem jak to doprecyzować, ale to się czuje i już, co oczywiście jest bardzo pozytywne :)
UsuńOD czasu do czasu lubię takie książki :)
OdpowiedzUsuńCo do choroby, też długo walczyłam, ale ostatecznie dopadło mnie i żadne babcine sposoby nie pomogły :/
P.s. Jak to się stało, że wcześniej do Ciebie nie trafiłam?
Ano z tymi choróbskami, to czasem jest po prostu tak, że trzeba się przemęczyć i już... A co do tego, co napisałaś w P.S. to być może mam kiepski PR :P, dlatego tym bardziej się cieszę, że do mnie w końcu trafiłaś :D Pozdrawiam!
Usuńmoja mała kuzynka ma niedługo urodziny. Uwielbia książki, więc chyba znalazłam dla niej prezent :) na chorobę nic nie pomogę, mnie też niedawno rozłożyła, choć dzielnie się broniłam :(
OdpowiedzUsuń