"Dom tajemnic. Starcie potworów" Chris Columbus, Ned Vizzini

Tytuł: "Dom tajemnic. Starcie potworów"
Autor: Chris Columbus, Ned Vizzini
Liczba stron: 480
Wydawnictwo: Znak Emotikon
Okładka: twarda
Wymiary: 14,4x20,5

Rodzeństwo Walkerów, które zdążyliśmy już poznać w poprzedniej książce Chrisa i Neda znów wikła się w szereg nieprawdopodobnych przygód. Kordelia, Brendan i Eleanor po tym jak zapewnili swojej rodzinie ogromne fundusze i zaczęli wieść normalne życie (jeśli można do niego zaliczyć jeżdżenie do szkoły limuzyną) będą po raz kolejny musieli zmierzyć się z tą, którą odesłali do "najgorszego z możliwych miejsc" - z Wichrową Wiedźmą.

Książka rozpoczyna się spokojnie i interesująco. Rodzeństwo chodzi do szkoły i boryka się z typowymi problemami dla nastolatków: chęć zaimponowania innym, czy też pierwsze amory. Spokój burzy niespodziewanie pogarszający się stan zdrowia najstarszej z sióstr - wypadające zęby i przejmujący chłód, który ogarnia jej ciało nie wróżą nic dobrego. Wkrótce okazuje się, że to nic innego jak sprawka dobrze znanej dzieciom Wiedźmy, bo czyż "najgorszym z możliwych miejsc" nie jest serce nastolatka, a w tym przypadku Kordelii? Serio? Dawno nie przeczytałam nic bardziej niedorzecznego i niezrozumiałego dla mnie...

Idźmy dalej, bo w gruncie rzeczy początek powieści to jej najlepsza część i wszystkie wydarzenia, które rozgrywają się w San Fransisco są prowadzone dość gładko i w sposób, który czytelnika  jest w stanie zainteresować, czego niestety nie można już powiedzieć o świecie z powieści Kristoffa, do którego nasi bohaterowie zostają po raz kolejny wysłani. I znów, podobnie jak w pierwszej części przygód, są to 3 książki i 3 różne światy, które po kolei nam się odsłaniają. Zakończenie również jest przewidywalne.

Wszystko to razem wzięte jest bardzo schematyczne i wieje nudą. Książka nie jest w stanie zainteresować czytelnika, ponieważ jest bardzo infantylna i pomimo pięknego wydania, na które składa się m.in. duża czcionka, czyta się ją... trudno. Pozwolę sobie stwierdzić, że w moim odczuciu jest skierowana tylko i wyłącznie do najmłodszych, a i tak nie wiem jakiego w tej grupie można się spodziewać odbioru, bo dzieci to wbrew pozorom bardzo wymagający czytelnicy. A najpiękniejsze książki dla najmłodszych to takie, po które dorosły sięgnie po latach i odnajdzie w nich to samo, czym zachwycił się jako dziecko. Tutaj niestety nie ma się czym zachwycać.

Dla mnie "Starcie potworów" okazało się rozczarowaniem, ale to tylko moje zdanie.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa:



Komentarze

  1. Czytałam pierwszą część, która bardzo mi się spodobała... Chętnie sięgnęłabym i po tą ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się ta część podobała o wiele bardziej niż poprzednia. Przeczytałam ją niesamowicie szybko i muszę przyznać, że mnie się podobała. Przypomina mi coś miłego, tylko od dawna nie moge tego uchwycić.
    Pozdrawiam serdecznie :)
    http://lustrzananadzieja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. A pierwsza część była fajna? Bo wiązałam wielkie nadzieje z tym cyklem, ale teraz, po przeczytaniu twojej recenzji, zaczynam się zastanawiać, czy w ogóle warto...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsza część była jak dla mnie trochę lepsza, ale też bez większego szału... Każdy jednak lubi co innego, więc może akurat Tobie się spodoba ;)

      Usuń
    2. Myślę, że na razie poprzestanę na twojej opinii, chyba że mi kiedyś wpadnie w ręce ta książka. Coś tak czułam, że to reklamowanie nazwiskiem Rowling to tylko taki chłyt matekingowy ;)

      Usuń
  4. Szkoda, że średniak... Ale mimo wszystko chcę przeczytać, bo pierwsza część nawet mi się podobała, chociaż faktycznie rewelacyjna nie była :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz