"Chemia śmierci" Simon Beckett

Tytuł: "Chemia śmierci"
Autor: Simon Beckett
Liczba stron: 353
Wydawnictwo: Amber
Okładka: miękka
Wymiary: 12,5x32,5


"Manham. Małe spokojne miasteczko. "Krajobraz pozbawiony zarówno życia, jak i konkretnych kształtów. Płaskie wrzosowiska i upstrzone kępami drzew mokradła".

To tu doktor David Hunter szuka schronienia przed okrutną przeszłością. Sądzi, że przeżył już wszystko to, co najgorszego może przeżyć człowiek, sądzi, że wie o śmierci wszystko. Ale śmierć, "ów proces alchemii na wspak, w którym złoto życia ulega rozbiciu na cuchnące składniki wyjściowe", wdziera się do Manham. I to w niewyobrażalnie wynaturzonych formach.

Jeszcze nie wiemy, dlaczego Hunter – wybitny antropolog sądowy – zaszył się tu jako zwykły lekarz. Dlaczego odmawia pomocy policji, skoro potrafi określić czas i sposób dokonania każdej zbrodni. Wiemy tylko, że się boimy. Razem z mieszkańcami Manham czujemy odór wszechobecnej śmierci. Giną młode kobiety, dzieci znajdują makabrycznie okaleczone zwłoki, ktoś podrzuca pod drzwi martwe zwierzęta, ktoś zastawia sidła na ludzi. Spokojne miasteczko rozsadza strach i nienawiść. Każdy może być ofiarą... I każdy może być zwyrodniałym mordercą..." [lubimyczytac.pl]


To dzięki takim książkom kocham czytać! Niby nic, historia jakich wiele, ale "czytająca się" tak lekko (jeśli można użyć takiego stwierdzenia patrząc na tematykę :P) i tak prędko, że aż trudno w to uwierzyć. Czytałam nawet na telefonie w każdej możliwej chwili!

Jako, że nie sięgam po książki z tego gatunku zbyt często, to zbrodnie jeszcze nie śnią mi się po nocach. Na szczęście! Trzeba jednak przyznać, że plastyczne opisy Becketta pobudzają wyobraźnię i nadają tej książce swoisty klimat. Pierwsza strona powieści po prostu miażdży! Czasem chyba lepiej nie myśleć o tym, co stanie się z naszym ciałem po śmierci...

Cieszy mnie również, że autor na bohatera cyklu książek (yupi! szykują się świetne lektury :D) wybrał tak sympatyczną postać. Dr Davida Huntera nie sposób nie lubić, a nawet i trochę podziwiać, bo jest to człowiek posiadający ogromną wiedzę przy jednoczesnej szczerej skromności. Towarzyszenie mu to, pomijają charakter jego pracy, czysta przyjemność.

Bardzo podobało mi się zakończenie, bo było wyjątkowo rozbudowane i do samego końca trzymające w napięciu. Czy udało mi się zdemaskować mordercę? I tak, i nie, ale nawet jeśli rozszyfrowałabym tę zagadkę nie umniejszyło by to w żaden sposób przyjemności z samej lektury.

Nie wypowiem się jako specjalistka gatunku, bardziej jako laik, ale ta książka szczerze mi się podobała. Jak już coś czytać, to tylko z takim flow, jak "Chemię śmierci" Simona Becketa.

Pozdrawiam wszystkich wytrwałych po mojej dłuższej przerwie! ;)

Komentarze

  1. Chyba jest dużo książek z bardzo podobną okładką, bo strasznie mi się tytuły mieszają ... :) Przyznać muszę że mnie zainteresowałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, dużo książek ma okładkę w podobnym klimacie. Trzeba mieć pamięć do tytułów :D

      Usuń
  2. Czytałam "Chemię śmierci" i uważam, że jest jedną z lepszych książek w swoim gatunku :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytuję zbyt wielu thrillerów, ale ten zrobił na mnie wrażenie :D

      Usuń
  3. Czytałam i bardzo mi się podobała;)
    BArdzo lubię twórczość tego autora;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Część druga, czyli "Zapisane w kościach" jest jeszcze bardziej klimatyczna.
    Do tego mnóstwo antropologicznej wiedzy do wchłonięcia, a wszystko to niezwykle sprawnie językowo, bezpretensjonalnie, z ogromnym wyczuciem słowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się nie mogę doczekać tych antropologicznych smaczków :D

      Usuń
  5. Dawno nie czytałam Becketta. Przede mną jeszcze "Rany kamieni".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że to taki autor-pewniak. Sięgasz po kolejną powieść i wiesz, że czeka Cię dobra lektura :D

      Usuń
  6. Nie przeczytałam całego cyklu (jeszcze), ale dla mnie jest to seria, która wyróżnia się na tle innych, kryminalno - sensacyjnych. Bohater zapadł mi w pamięć, a nie zlewa się z tymi wszystkimi protagonistami w jedno. A to spory plus! Do tej pory pamiętam, kto okazał się mordercą, ha! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja gdzieś tam po cichu myślałam sobie, że te wszystkie achy i ochy na temat autora są na wyrost, a tu taka niespodzianka :D

      Usuń

Prześlij komentarz