"Słońce umiera i tańczy" Ewa Cielesz

Tytuł: "Słońce umiera i tańczy"
Autor: Ewa Cielesz
Liczba stron: 228

Wydawnictwo: Axis Mundi
Okładka: miękka


Jagoda, to młoda artystka z Krakowa, która po wyjeździe rodziców jest zmuszona poszukać nowego lokum, ponieważ jej rodzinny dom został sprzedany. Wkrótce poznaje tajemniczego ulicznego muzyka z Mongolii, który stanie się jej inspiracją do stworzenia obrazu na konkurs. W myślach nazywa go Dymitrem, chociaż podczas spotkania okazuje się, że chłopak tak naprawdę ma na imię Ochir. Naszą bohaterkę otacza jeszcze kilka postaci: staruszek mieszkający teraz w jej niegdyś rodzinnym domu, do którego Jagoda zwraca się per "dziadku", przyjaciółka Agata, czy też tajemniczy Juliusz pojawiający się zawsze ze swoją uroczą córką Amelią.

Niestety po lekturze słońce ani nie umarło, ani dla mnie nie zatańczyło, więc skąd ten tytuł? Nie znam pozostałych książek Ewy Cielesz, ale ta była dla mnie ogromnym rozczarowaniem. Ja nie doświadczyłam tutaj tego uczucia, które miało nagle wtargnąć w życie naszej bohaterki. Dymitr po prostu się pojawił, a Jagoda go wyraźnie adorowała. Któregoś dnia został u niej na noc i tak po prostu już się zadomowił, a później było już tylko przeciąganie sznura.

Poza tym w tle miał być Kraków i tego Krakowa również nie było, a bohaterowie żyli jakby zawieszeni w próżni i świecie składającym się tylko z nich samych. Nie polubiłam głównej bohaterki i chyba w ogóle żadnego z bohaterów, bo tak naprawdę żaden z nich nie był prawdziwy - wszyscy byli napisani.

Sama fabuła zaś przyniosła mi jedynie cudaczne unoszenie brwi. Trutka w jedzeniu? Wypadek na nartach? Zniknięcie dziecka? Problem z alkoholem? Nie, ja tego jakoś nie kupuję, nie dla mnie takie historie albo może raczej nie tak napisane...



Książkę otrzymałam od Wydawnictwa:



Komentarze