"Światło, którgo nie widać" Anthony Doerr

Tytuł:  "Światło, którego nie widać"
Autor: Anthony Doerr
Liczba stron: 640

Wydawnictwo: Czarna Owca
Okładka: miękka

"Marie-Laure mieszka wraz z ojcem w Paryżu, jako sześciolatka traci wzrok i odtąd uczy się poznawać świat przez dotyk i słuch.
Pięćset kilometrów na północny wschód od Paryża w Zagłębiu Ruhry mieszka Werner Pfennig, który jako mały chłopiec stracił rodziców. Podczas jednej z zabaw Werner znajduje zepsute radio, naprawia je i wkrótce staje się ekspertem w budowaniu i naprawianiu radioodbiorników. Odtąd Werner poznaje świat, słuchając radia.
Kiedy hitlerowcy wkraczają do Paryża, dwunastoletnia Marie-Laure i jej ojciec uciekają do miasteczka Saint-Malo w Bretanii.
Werner Pfennig trafia tam kilka lat później. Służy w elitarnym oddziale żołnierzy, który zajmuje się namierzaniem wrogich transmisji radiowych. Podczas nalotu aliantów na Saint-Malo losy tej dwójki splatają się… "[lubimyczytac.pl]

Tyle pochwał i nagród, a ja niestety się z tą książką męczyłam. Czytałam ją straaaasznie długo i za każdym razem brałam ją do ręki bardziej z poczucia obowiązku, niż czystej przyjemności. Chociaż nie przeczę, że byłam ciekawa spotkania głównych bohaterów i [uwaga spojler!] byłam zawiedziona, że nastąpiło tak późno i było tak krótkie. Opis wzbudza duże nadzieje co do losów tej dwójki, a tu takie zaskoczenie, bo tak naprawdę, to dwie zupełnie niezależne historie.

Zresztą cała książka to taki zbiór opowieści. Podzielona na krótkie rozdziały (jeden z powodów, które dawały i wymówkę, by tak często ją odkładać) nieustannie zmieniająca ramy czasowe.... Zanim zdążymy wejść w jakąś historię już mamy zajawkę następnej, po chwili przeskakujemy kilka lat wprzód, zaraz wstecz. Oczopląs mózgowy - taki neologizm ćmi mi się w głowie, gdy sobie przypomnę jak wyglądała moja lektura "Światła..."

I niby to wszystko ciekawe, ale jednak trudne. Wszak wojna to trudny temat, ale ta historia nie porywa, jest wręcz fizycznie trudna w odbiorze, chłodna, zdystansowana, metodyczna. Ma to swój urok, ale raczej nie zapada w pamięci, a już na pewno nie jest formą przekazu, która do mnie trafia. Taki smutek z niej bije i poczucie bezsilności.

Tak smęcę i smęcę przez trzy akapity, ale przecież nie mogę powiedzieć, że jest to książka zła i niewarta przeczytania. Ile gałek, które się na nią rzucą tyle opinii - prawda stara jak świat, ale obiektywnie nie jest to proza płytka i banalna. Ma w sobie pewien wyrafinowany szyk i na pewno znajdzie swoich zwolenników. I z tą myślą Was chyba zostawię.


Komentarze