"Rumo i cuda w ciemnościach" Walter Moers

Tytuł:  "Rumo i cuda w ciemnościach"
Autor: Walter Moers
Liczba stron: 688

Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Chomikometr: 9/10



Dzisiaj będzie troszkę inaczej, bo może w końcu nadszedł czas na małe zmiany. Mało mnie tutaj ostatnio, ponieważ pęd życia nie daje już tyle czasu, ile człowiek miał na studiach, żeby poświęcać się swoim drobnym przyjemnościom. Ale jednak ktoś czasem jeszcze tu zagląda, a to zawsze daje motywację, żeby nie odpuszczać i coś tam dla Was skrobnąć od czasu do czasu :)


To teraz może o tych małych zmianach, które wymyśliłam na prędce (btw. to wyrażenie wydaje mi się niebywale abstrakcyjnym stwierdzeniem, bo w końcu czym jest prędka? :P). Okładka jest większa, żeby przyciągać Wasz wzrok, chociaż ta konkretna nie jest aż tak spektakularna, co innego to, co się za nią skrywa, ale o tym za chwilę. Zróbmy to po kolei. Zarówno pozytywna, jak i negatywna recenzja może mieć różny wydźwięk, dlatego pomyślałam, że warto zawsze umieścić ją na jakiejś skali/miarce, a że temperatura za oknem zaczęła spadać w mojej głowie pojawił chomikometr, który od dzisiaj wskazywał Wam będzie gorące lektury.

"Rumo..." nie jest pierwszym moim spotkaniem z niemieckim autorem Walterem Moersem (czy aby na pewno tak to się odmienia?), ale wcześniejszą książkę bałam się dla Was zrecenzować. Tak, przyznaję się bez bicia, że kiedy lektura przewyższa moje oczekiwania albo nie daj Boże jest książką z kanonu klasyki, o której chyba już napisano wszystko, co tylko można napisać wtedy ogarnia mnie przerażenie, a klawiatura komputera wręcz parzy. Bo przecież nie da się oddać słowami tej mieszaniny euforii i smutku, której doświadcza czytelnik po skończeniu lektury, która zabrała go w tak niezwykłą i ekscytującą podróż. I jeszcze została napisana TAKIM językiem! I na temat, której pisało już tylu krytyków!

Dobra, kończę już ten bełkot mając nadzieję, że łapiecie o co mi biega, bo "Rumo..." jest jedną z takich książek. Nie wiem co Walter bierze jak pisze i raczej nie chciałabym tego próbować, ale niech nie przestaje, bo jest geniuszem. Druga książka i drugi zachwyt: nad literackim kunsztem (to słowotwórstwo i te opisy!) oraz wyobraźnią (cóż za niesamowity świat i jego bohaterowie!) autora, którego pokochałam. Tego wręcz nie da się opisać, tego trzeba spróbować! Ale żeby nie zostawiać Was tak zupełnie z niczym postaram się w krótkich słowach nakreślić Wam fabułę.

Nadświat i  Podświat, to dwa miejsca, w których rozgrywa się akcja w magicznej Camonii, a Rumo to Wolperting, czyli nieumiejący z natury pływać pies (jak na prawdziwego Wolpertinga przystało), ale za to najznamienitszy wojownik. Śledzimy jego losy od maleńkości, kiedy to został uprowadzony przez okrutne Cyklopy mieszkające na Czarcich Skałach po jego heroiczną wyprawę ratunkową do Hellu - najmroczniejszego miasta Podświata, gdzie udał się z odsieczą swej ukochanej Rali. Na swojej drodze spotkał szereg istot: zarówno tych, które chciały go zabić, jak i tych, które niosły mu pomoc, ale chyba najbardziej niezwykły to jest ten cały stworzony przez autora świat i jego magiczne, a czasem wręcz makabryczne opisy.

Polecam z całego mojego chomiczego serducha <3 

 

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Dzięki! Bardzo spontanicznie mi się nasunęło, ale chyba dobrze pasuje do tego bloga :)

      Usuń

Prześlij komentarz