"Poznam sympatycznego Boga" Eric Weiner



Tytuł:  "Poznam sympatycznego Boga"
Autor: Eric Weiner
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Carta Blanca
Chomikometr: 6/10

To lecimy z tymi swobodnymi refleksjami :)

Ta książka przeleżała na mojej półce kilka lat, jeszcze zanim zaczęłam kwestionować istotę Najwyższego. Byłam jej jak widać umiarkowanie ciekawa, ale w końcu przyszedł ten czas, gdy spojrzałam na moje półki i powiedziałam "teraz Twoja kolej!".

Cieszę się, że autor jest innego wyznania, niż ja, ponieważ dzięki temu miałam okazję zapoznać się z jego odczuciami dot. wiary katolickiej z zupełnie innej perspektywy.
Eric Weiner na poszukiwanie sympatycznego Boga wybrał się po nagłej wizycie w szpitalu, którą nieomal przypłacił życiem. Postanowił ruszyć w podróż i zgłębić tajniki różnych religii. W kręgu jego zainteresowań znalazły się m.in. sufizm, katolicyzm w wydaniu franciszkańskim, buddyzm, ale również i bytujące sobie na zupełnie innym biegunie: szamanizm, realianizm, czy neopoganizm.

Każda religia to dla autora podróż - czasem na koniec świata. Szkoda tylko, że zazwyczaj tylko na kilka dni. W wątpliwość bowiem można poddać, czy w tak krótkim czasie można poznać istotę religii, zwłaszcza tych budowanych przez tysiące lat. Tak, zarzucam tej książce zbytnią powierzchowność. Czuć również zagubienie autora, ale to akurat odczytuję na plus. Jest ludzki, nie wchodzi w rolę eksperta - przekazuje nam wszystko tak, jak widzi i czuje. Często wielu aspektów danej wiary nie rozumie i dzieli się tym z nami.


Książka wzbudziła we mnie refleksję jak silnie oddziałuje na nas wiara, w której zostaliśmy wychowani. W jak dużym stopniu determinuje ona to jak postrzegamy świat i Boga. Jak trudno uwolnić nam się od jego obrazu, który został nam zaszczepiony w dzieciństwie. Czułam w kościach, że autor również się od niego nie uwolnił. Historia zatoczyła oko, gdy w końcu uznał swoje żydowskie pochodzenie i zabrał nas razem ze sobą w podróż do Ziemi Świętej. I mimo, że bardzo obawiał się tej wizyty, można powiedzieć, że znalazł w niej pewne ukojenie.

Skoro już poruszyłam temat religii katolickiej - franciszkanie w oczach autora, którzy dumnie zaprezentowali mi swoje amerykańskie oblicze wydali mi się dość zabawni i... bardzo sympatyczni :) Na kartach książki Weinera godnie reprezentowali oblicze wyznawanej przez siebie religii. Poczułam tylko lekkie rozczarowanie, gdy autor rozpatrzył swoją przygodę w kategorii: religia katolicka nie jest dla mnie, ponieważ nie mógłbym być zakonnikiem. Dlatego z dużą rezerwą przyjmowałam każdą jego kolejną przygodę pełną wiary.

Książkę polecam jako ciekawostkę.
Nie jest to jednak tytuł, który mnie zachwycił.


Komentarze