Wallander znów w akcji

Tytuł: "Morderca bez twarzy"
Autor: Henning Mankell
Liczba stron: 304
Wydawnictwo: W.A.B

Okładka: miękka
Wymiary: 12,5x19,5


"W niewielkiej mieścinie na południu Szwecji z rąk sadystycznych morderców ginie para staruszków. Prowadzący śledztwo komisarz Wallander nie znajduje motywów okrutnej zbrodni; małżonkowie nie mieli wrogów, z domu nic nie zginęło, a jedynym śladem jest powtarzane przez umierającą kobietę słowo "cudzoziemcy". Informacja przedostaje się do prasy, wywołując tragiczne w skutkach, rasistowskie akty odwetu, za którymi stoi organizacja neonazistowska. Wallander podejmuje ten trop; dowiaduje się również, że zamordowany staruszek dorobił się w czasie wojny majątku, współpracując z Niemcami. Niestety, i te ślady prowadzą donikąd." [W.A.B.]

Jak na mój gust opis zawiera zbyt dużo spojlerów. Nie można zarysować fabuły tak, by nie zdradzić wydarzeń obejmujących 3/4 książki? Chociaż suma sumarum wyszłoby nam z tego niekiedy może ledwo jedno zdanie... Osobiście jednak nie mam nic przeciwko i nieraz lubię czytać książkę nie wiedząc praktycznie nic o fabule. Zdarza mi się wybierać lektury sugerując się w głównej mierze pozytywnymi opiniami na ich temat, bez szczególnego zagłębiania się w treść. W końcu liczy się to, jak coś jest napisane, bo jak jest napisane dobrze, to mogę czytać praktycznie o wszystkim. W każdym bądź razie po "Mordercę bez twarzy" sięgnęłam właśnie w ciemno, gdyż poznałam już głównego bohatera przy okazji "O krok" - pozycji będącej którąśtam z kolei częścią cyklu.

I to właśnie teraz jest tak, jak być powinno, bo koniec końców wróciłam do początku, czyli do świeżo upieczonego komisarza-rozwodnika oraz brutalnego morderstwa w liczbie ofiar: 2. Kto zabił i to jeszcze w tak okrutny sposób, Bogu ducha winnych staruszków? Śledztwo rusza pełną parą, a jego pierwszy tydzień jest bardzo intensywny dla naszego bohatera, który notabene przedstawia sobą obraz człowieka nieźle sponiewieranego przez życie. Wallander nie wylewa za kołnierz, swoje ciało traktuje jak auto terenowe, a jego życie rodzinne dalekie jest od sielanki. Rozwód, brak kontaktu z córką, problemy z ojcem, a do tego stresująca i wyczerpująca praca dają się Kurtowi nieźle we znaki. Nie mniej jednak nie można odmówić mu odwagi, sumienności i konsekwencji w życiu zawodowym, dlatego też ogólny odbiór postaci jest jak najbardziej pozytywny i Wallander wzbudza w czytelniku sympatię.

Jeśli miałabym się natomiast odnieść do samej intrygi, to moja sympatia do książki jako całości osiąga mniejsze od oczekiwanych, rozmiary. Jak już wspomniałam ruszamy z kopyta, śledzimy każdy dzień ze szczegółami, mało śpimy, kiepsko jemy i prowadzimy istny wyścig z czasem, by później drastycznie zwolnić, zrobić sobie nawet do kilku miesięcy przerwy, aż w końcu trafić ni z tego, ni z owego na właściwe puzzle naszej niezbyt misternej układanki. Brakowało mi tu konkretnie zarysowanej intrygi: zawiłej, pełnej niedomówień, potrafiącej zapędzić zarówno bohaterów, jak i czytelników w kozi róg. Posunę się nawet dalej i powiem, że książka w pierwszej części mnie nie porwała, męczyłam dziennie po kilka stron i jakoś nie miałam ochoty na więcej. Dopiero ostatnie tak na oko może z 70 stron zabrało mnie w ciekawą podróż i podwoiło siłę grawitacji, tak że nie mogłam się ruszyć z łóżka, dopóki nie dotarłam do ostatniej strony.

Mankell w szczytowej formie to, to nie jest, ale tragedii też nie ma. Jest klimatycznie - Szwecja jawi się tu jako mroźny koniec świata, gdzie zamiecie śnieżne nie pozwalają ludziom przedostać się z budynku do zaparkowanego nieopodal auta. Jest ludzko, bez efektu CSI i z prawdziwymi problemami, słabościami i wadami bohaterów. A także jest ciekawie, bo to przecież dopiero początek przygód komisarza, którego nie sposób nie polubić. Dlatego też Chomik będzie czytał dalej ;)


Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:





Komentarze

  1. Nawet jeśli nie jest w szczytowej formie...to i tak warto przeczytać. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czaję się na tą serię już od dawna, ale jakoś nie mogę się zabrać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam mnóstwo takich serii, za które nie mogę się zabrać ;)

      Usuń
  3. O, mam na półce. Teraz już muszę przeczytać i porównać:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś dla mnie, ale autora nie czytałam jeszcze ":)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę że to coś dla mnie :) chętnie rozglądnę się za tą autorką.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz